Człowiek orkiestra z LSM-u

Mateusz Jaroszewski jest znany publiczności jako Fat Matthew. Jego przygoda z muzyką rozpoczęła się od fascynacji legendarnym artystą - Rahzelem.

– Byłem w szoku, gdy brat powiedział mi, że Rahzel wszystkie te skomplikowane dźwięki produkuje sam – wspomina Mateusz. Na scenie zadebiutował pięć lat temu. Po roku solowych występów poznał dwóch innych muzyków, z którymi założył zespół AL.-Fatnujah. – Trzy osoba to już pełna orkiestra – mówi.

Jako zespół mają już na koncie dwie trasy koncertowe. - Latem graliśmy serię koncertów nad morzem. Jeździliśmy do nadbałtyckich kurortów i wieczorami występowaliśmy na scenie. To były wakacje mojego życia – przyznaje Mateusz. – Zimą pojechaliśmy w podobną trasę, tyle, że w góry. Też było super – wspomina.

Zespół nagrał i wydał album „10 Kilobeatz” z utworami muzyków takich jak Kelis, Bee Gees, The Prodigy czy Wamdue Project. Była to pierwsza w Polsce płyta beatboxowa. Niedługo potem, w rankingu jednego z magazynów muzycznych, ich album otrzymał tytuł „Najlepszego Nielegalu 2006” przyznawanego nieoficjalnie wydanym płytom. Teraz przygotowują kolejny album, z nagraniami autorskimi.

Mateusz i jego koledzy koncertowali w wielu miastach, zabawiali wrocławian podczas sylwestrowego występu na Rynku, występowali też podczas obchodów 50-lecia Unii Europejskiej pod Bramą Brandenburską w Berlinie, gdzie gwiazdą wieczoru był Joe Cocker.

Mateusz nie ukrywa, że beatbox to nie tylko pasja, ale i sposób na życie.
- Można się z tego utrzymać. Niedawno kupiliśmy samochód, którym będziemy jeździć na koncerty. A jeździ nas naprawdę sporo, bo jest jeszcze przecież menadżer, akustyk, czy specjalista od oświetlenia – dodaje z uśmiechem.

Nowe auto na pewno się przyda podczas trasy koncertowej z Piotrem Rubikiem, na którą Jaroszewski wyruszy niebawem wraz ze swoim zespołem.

Tomasz Maciuszczak
[email protected]