Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chętna na wspólną podróż i nie tylko

Goral Konrad
Goral Konrad
- Mam pierwszą grupę inwalidzką, ale jestem jeszcze na chodzie – usłyszeliśmy od jednej z kobiet, która szuka partnera na wspólny wyjazd do sanatorium.

Ogłoszenie w tej sprawie wywiesiła na tablicy w lubelskim oddziale NFZ. Nie ona jedna. Takich ofert w placówce przy Koryznowej jest mnóstwo.

Zadzwoniliśmy pod jeden z numerów z tablicy ogłoszeń. Nasz redakcyjny kolega przedstawił się jako pan Zdzisław, który jest zainteresowany wspólnym wyjazdem na turnus do sanatorium. – Szukam kogoś, kto dotrzyma mi towarzystwa. Poza tym, będziemy mieć tańszy bilet, bo pojedzie Pan jako mój opiekun – opowiadała szczęśliwa kuracjuszka, zadowolona z faktu, że ogłoszenie przyniosło odzew. – Mam 58 lat i pierwszą grupę inwalidzką, ale jestem jeszcze na chodzie. Nie mam żadnych specjalnych wymagań, będziemy spać w oddzielnych pokojach, a w dzień spędzać razem czas.

Okazuje się jednak, że wiele kobiet ucierpiało na takich ogłoszeniach, bo z ofert skorzystali ich mężowie i już nie wrócili do domu

– Przez te ogłoszenia i wyjazdy do sanatorium rozpadło się moje małżeństwo. To niepoważne, żeby w takiej instytucji jak Narodowy Fundusz Zdrowia znajdowały się oferty matrymonialne – uważa pani Maria. - Mój mąż za ich pośrednictwem umawiał się z kuracjuszkami na wspólne wyjazdy.

Pani Maria nie jest jedyną poszkodowaną

– Pewnego dnia mój mąż wyszedł na zakupy do Leclerca. Długo nie wracał. Po czasie zadzwonił i powiedział, że jedzie pociągiem do sanatorium. Po latach dowiedziałam się, że poprzez takie właśnie ogłoszenie poznał swoją „sympatię”. Zostawił mnie i to dla mężczyzny, dla zadbanego siedemdziesięciolatka! – skarży się pani Justyna.

Pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia nie widzą nic złego w takich ofertach i nieco inaczej tłumaczą ich charakter

- Wpisy na kartkę ogłoszeniową odbywają się całkowicie poza nami – komentuje Teresa Saczuk, kierowniczka Sekcji Leczenia Uzdrowiskowego lubelskiego NFZ-u. - Ludzie pomagają sobie w ten sposób. Jeśli ktoś ma wolne miejsce w samochodzie i jedzie do tej samej miejscowości, dlaczego miałby nie zabrać innej osoby? Na tablicy nie ma szczegółowych danych osobowych, a ludzie chętnie korzystają z takich ofert, dzwonią, dopytują. Nie możemy im tego zabronić – dodaje.

Tyle, że numery telefonów zostawiają przede wszystkim kobiety, poszukujące towarzystwa na sanatoryjnych turnusach.

Rzecznik NFZ-u, Karol Ługowski broni stanowiska firmy: - Z mojej wiedzy wynika, że nie chodzi tutaj o ogłoszenia o charakterze matrymonialnym, a zwykłą wzajemną pomoc międzyludzką, np. możliwość wspólnego dojazdu do sanatorium - tłumaczy. I twierdzi z kolei, że pracownicy sprawdzają treści zamieszczane na tablicach informacyjnych, a w przypadku pojawienia takich, które nie wiążą się z zadaniami Funduszu, usuwają je. - Jest to czasem utrudnione, jeśli Fundusz odwiedza duża liczba osób - dodaje.

Pani Maria zaprzecza tym wyjaśnieniom: - To bzdura, ogłoszenia wiszą tam cały czas. Nikt tego nie kontroluje – bulwersuje się kobieta.

- Sanatoria organizują różnego rodzaju spotkania dla kuracjuszy – mówi Dariusz Śliwiński, dyrektor sanatorium w Świnoujściu. – Coś w tym jest, że odległość od domu sprawia, że integrują się chętniej niż w codziennych warunkach. Możliwe, że wyjazdy do sanatoriów pozwalają ludziom na to, by choć przez chwilę poczuć się kimś innym.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto