Ale od zeszłego czwartku, kiedy wystartowało drugie lubelskie święto cyrku, okazało się, że przez kilka dni Lublin może być miastem tętniącym życiem i śmiechem.
W trakcie Carnavalu okazało się, że z chęcią dajemy się wciągać w zabawę z ulicznymi artystami (np. z Mr.Toonsem), nie oburzamy się ani na męskie gołe pośladki duetu Skate Naked, ani na striptiz transwestyty na Burnt Out Punks. Śmiechem i brawami docenialiśmy zwariowany humor Los Sbrindola, abstrakcyjny występ Rumpel Stiltskina, techniczne umiejętności La Mouvement Alerte. Doceńmy więc samych siebie. Zwłaszcza że część pokazów nie była najwyższych lotów - Burnt Out Punks mieli momenty wręcz nudne, choć zrekompensowała to końcowa burza ognia na scenie. Mr.Toons częstował nieświeżymi dowcipami o Unii Europejskiej (czy w Danii nie ma się z czego śmiać?), a gala ognia Fire Show nikogo nie rozpaliła.
Nie bez znaczenia jest fakt, że obyło się bez większych zgrzytów w trakcie ulicznych przedstawień: mimo że część publiki była skazana na oglądanie pleców innych widzów, nikt nikomu do gardła nie skakał.
Największe zaskoczenie zachowałem jednak na koniec. Kiedy artyści po skończonym show prosili o jak największe datki do kapelusza, spodziewałem się, że nastąpi masowe "wycofywanie się na z góry upatrzone pozycje". Ucieczka po prostu. A tu niespodzianka: do wrzucania monet i banknotów ustawiały się kolejki chętnych. Za każdym razem.
Mili, hojni, z poczuciem humoru - nie ma co, ładny obrazek wyłonił się nam po Carnavalu. I choćby po to, by się takich rzeczy o sobie dowiedzieć, warto go organizować co roku.
Tak się zaczęło...:
...i wesoło trwało:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?