Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biało-czerwoni podbijają Brukselę (zdjęcia)

Łukasz MM-kowicz
Łukasz MM-kowicz
Niektórzy z nich są tu od ponad 30 lat i traktują Brukselę jako swój dom. Inni dopiero się zadomawiają. Jedno jest pewne. Polskiego im nie brakuje. Nasz język słyszą prawie na każdym rogu.

Dla części to tylko miejsce pracy, z którego w ciągu tygodnia potrafią dwa razy wyjechać i wrócić. Polacy w Brukseli nie należą do mniejszości. I co najważniejsze świetnie tam sobie radzą.

- Nasz sklep, był pierwszym polskim założonym w Brukseli – wspomina Antoni Kowalewicz. Razem z żoną od ponad ośmiu lat prowadzi sklep, gdzie spotykają się drogi wielu polaków. – Najpierw sprzedawaliśmy pamiątki polskie, więc naszymi głównymi klientami byli Belgowie. Teraz, kiedy mamy artykuły spożywcze, większość odwiedzających to rodacy – dodaje.

Polski chleb, sery, wędlina, prasa czy alkohol. To wszystko można kupić w jego sklepie w dzielnicy Saint Gel, który jest bardziej polski, niż większość takich miejsc w kraju.

Z półek często znikają chleby, mielonka i oczywiście ogórki kiszone. Te ostatnie, to zresztą nie tylko przysmak polaków. – Belgowie uwielbiają je, podobnie jak nasze kiełbasy. Rodowici mieszkańcy Brukseli to jedna czwarta moich klientów – śmieje się. – Znajomy hindus uwielbia wódkę żołądkową gorzką.

Pan Antonii stara się być w kraju jak najczęściej. – Jestem rozdarty pomiędzy dwoma krajami. Chociaż po 21 latach tutaj, mogę śmiało powiedzieć, że to mój dom – przyznaje.

Uczę ich naszych smaków

Bardziej, niż pan Antoni, zakorzeniona w Brukseli jest pani Barbara Kowalik, znana jako pani Basia. To dzięki niej, mieszkańcy Brukseli wiedzą, co to polski smak. Jej restauracja znajduje się tuż przy wejściu do gmachu Euro Parlamentu. „Kwiaty Europy”, a tuż obok szyld polskiego piwa i już wiadomo, że w jednym z najlepiej usytuowanych punktów w Brukseli, Polak może poczuć się jak w domu.

- Kupiłam to miejsce od znajomego Turka. Teraz wiem, że to był świetny biznes – śmieje się pani Basia. Tak mówią do niej wszyscy pracownicy Euro Parlamentu, którzy odwiedzają małą knajpkę. – Zaczęło się od tego, ze nasi deputowani prosili o jakieś swojskie potrawy. Młodzież ze śląska, która odwiedziła Brukselę chyba jako pierwsza poprosiła o żurek – wspomina.

Po jakimś czasie w menu zaczęły pojawiać się polskie potrawy: gołąbki, pierogi, żurek, czy bigos. Pani Basia, która restaurację prowadzi z synami zaczęła częstować polskim jedzeniem obcokrajowców. – Podsuwałam im małe porcje, tak by powoli przyczajali się do tych smaków – opowiada.

Na początku wielu z nich zwyczajnie bało się naszych potraw. Z czasem jednak przyzwyczaili się do polskiego jedzenia, teraz pani Basia miewa tak egzotycznych klientów jak ambasadora Chin.

Najważniejszymi klientami są tu jednak Polacy. – To taki nieformalny polski ośrodek, tuż przy Euro Parlamencie, który na stałe wpisał się w krajobraz Brukseli – uważa Marcin Gasiuk, który pracuje teraz w jednej z agend Euro Parlamentu. Najlepiej świadczy o tym fakt, że niemal codziennie można tu spotkać polityków z pierwszych stron gazet. – Jerzy Buzek bardzo często przychodzi ok. godziny 23 żeby coś zjeść. Tadeusz Cymański zajada się gołąbkami – zdradza pani Basia.

Rodzinna atmosfera sprawia, że politycy czują się tu bardzo swobodnie. Widok jednego z czołowych polityków PSL, pracującego teraz w Euro Parlamencie, który pijany śpiewa piosenki to nic wyjątkowego. W końcu tylko u siebie można poczuć się swobodnie. A pani Basia dba, by choć lokal ma w nazwie „Kwiaty Europy”, to tak naprawdę był małą Polską w samym centrum Brukseli.

Życie na walizkach

- Kiedy zostałem wybrany do Euro Parlamentu, wszyscy polscy deputowani byli tam po raz pierwszy – opowiada prof. Mirosław Piotrowski, lubelski europoseł. – Wszystko było dla nas nowe i dlatego pomagaliśmy sobie w poznawaniu realiów nowego miejsca pracy i życia. To nas integrowało – dodaje. – Teraz Bruksela to miejsce, gdzie język polski nie jest czymś dziwnym. Tak jak i polskie jedzenie, które powoli podbija Belgię.

Kiedy Piotrowski zaaklimatyzował się w samej Brukseli, zaczął dokładniej przyglądać się przepisom i sposobowi pracy w Euro Parlamencie. – Sądziłem, że będziemy zajmować się bardzo ważnymi rzeczami dla Europy. Jednak rzeczywistość częściowo zweryfikowała moje wyobrażenie, kiedy zobaczyłem, że głosujemy np. nad tematem lusterek wstecznych w ciągnikach rolnych i leśnych – dodaje.

Piotrowski uważa, że w Brukseli bardzo dobrze zorganizowano pracę euro posłom. – Kiedy musimy wylecieć nawet na jeden dzień do swojego kraju na ważne spotkanie, czy konferencję to wszystko jest nam zapewnione – zauważa. – Jednak życie na walizkach i w samolotach nie jest łatwe. Wyliczyłem, że średnio co trzy dni lecę samolotem, droga na lotnisko, przechodzenie przez bramki i kontrole, bywa uciążliwa – dodaje.

Mocne nogi to podstawa

- Wstyd przyznać, ale do tej pory nie miałam okazji spacerować po Brukseli – mówi Lena Kolarska-Bobińska, euro deputowana z Lublina. Posłanka, która cały czas poznaje Euro Parlament przyznaje, że najwięcej czasu spędza w swoim biurze i na posiedzeniach.

Kolarska-Bobińska przyznaje, że nowych członków Euro Parlamentu może zaskoczyć ogromna ilość przepisów i zasad z jakimi muszą się zapoznać. – Tutaj jednak wszystko ma jakiś sens. W Polsce biurokracja często utrudnia życie, tutaj jest odwrotnie – dodaje.

Wystąpienia i zabieranie głosów podczas posiedzeń deputowanych spoczywa tylko na naszych reprezentantach. A to łatwe nie jest. – Pamiętam za pierwszym razem czułam ogromną tremę. Zwłaszcza, że oglądała mnie także moja rodzina na żywo w Internecie – wspomina Lena Kolarska-Bobińska.

Euro Parlament wymaga nie tylko wytężonej pracy umysłu, ale i wytrzymałych nóg. – Codziennie pokonuję kilka kilometrów przechodząc z budynku do budynku – dodaje.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto