- Zaproponowanie ludziom obniżki wynagrodzeń w sytuacji, gdy nie zarabiają dużo, to ostateczność. I ja musiałem po nią sięgnąć. Wszystko przez politykę finansową Narodowego Funduszu Zdrowia wobec szpitali na Lubelszczyźnie - nie kryje rozgoryczenia Stanisław Winiarski, dyrektor SP ZOZ w Bełżycach.
Winiarski wyjaśnia, że NFZ w tym roku przekazuje szpitalowi pieniądze w podobnej wysokości, jak w 2009 r. Jednak w tym czasie wzrosła inflacja i ceny mediów, leków. Zwiększyła się też liczba chorych zgłaszających się do szpitala po pomoc. - NFZ nie zapłacił nam ani za leczenie chorych ponad kontrakt, którym pomagaliśmy w II połowie 2008 i w całym 2009 roku, ani nie uwzględnia tego w bieżącym roku - tłumaczy dyr. Winiarski.
Żeby nie mieć "komornika na koncie", szpital musiałby leczyć tylko tylu chorych, na ile starcza mu pieniędzy. A to oznacza koszmar dla chorych. - Nie wydam zalecenia, by odsyłać do domu matki z chorymi dziećmi czy odkładać operacje nowotworów - zaznacza dyrektor szpitala w Bełżycach.
Wybrał obniżki płac. - Nigdy się na to nie zgodzimy, zarabiamy po 1500 zł. Nie oddamy stu złotych - mówią pielęgniarki.
Podobne zdanie mają przedstawiciele innych grup zawodowych. Pracownicy w sprawie obniżek płac chcą interweniować o starosty lubelskiego.
Maria Olszak-Winiarska, szefowa związku zawodowego pielęgniarek na Lubelszczyźnie, mówi, że niedoszacowane kontrakty zaczynają paraliżować życie także innych placówek. Pracownicy już zaczynają to odczuwać. - W szpitalach w Biłgoraju, Puławach i Lubartowie opóźniane są wypłaty pensji. Niektórzy dyrektorzy chcą ratować się zwolnieniami. Nie zgodzimy się na ratowanie finansów kosztem pracowników, bo oni nic nie zawinili - zapowiada.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?