Przetarg, którego losy się właśnie ważą, wprowadza wobec prywatnych przewoźników nowe wymogi. Dzięki nim lublinianie mogliby w przyszłości jeździć na takich samych biletach zarówno w pojazdach MPK, jak i w tych, które należą do prywatnych firm.
15,5 miliona dla prywatnych przewoźników
ZTM musiałby więc płacić „prywaciarzom” za ich usługi. – Gdyby wszystkie przetargi udało się rozstrzygnąć, to przeciętnie, w ciągu roku na prywatną komunikację należałoby wydać 15,5 mln złotych – tłumaczy Lech Pudło, dyrektor ZTM. Chociaż firmy, które podpiszą umowy z ZTM nie zaczną na pewno jeździć od początku najbliższego roku, to już w 2010 trzeba by było zapłacić im co najmniej 9 mln złotych.
Te dodatkowe wydatki nie są uwzględnione w kwocie, jaką miejscy radni planują przeznaczyć na miejską komunikację. ZTM chce więc zwiększyć wpływy ze sprzedaży biletów i znalazł na to trzy sposoby.
Normalny za 2,40 albo 30-minutowy za 3 zł
Po pierwsze, sytuację uratowałaby podwyżka cen wszystkich biletów jednorazowych o 20 procent i biletów okresowych o 10 procent. To znaczy, że normalny bilet na pojedynczy przejazd kosztowałby 2,40 zł.
Inna możliwość to całkowite zlikwidowanie biletów jednorazowych i zastąpienie ich biletami czasowymi: 15, 30 i 60-minutowymi. Kosztowałyby odpowiednio 2, 3 i 5zł, a jeśli ktoś korzysta z ulgi, to o 50% mniej. Przejazd jednym autobusem na całej długości trasy byłby więc o połowę droższy, ale nie zmieniłyby się ceny biletów okresowych.
Trzeci wariant to kompromis między dwoma poprzednimi propozycjami. W sprzedaży pojawiłyby się takie, jak wymienione wcześniej, bilety czasowe, ale jednorazowe nie zostałyby wycofane. Ich cena wzrosłaby jednak o 20 procent, a cena biletów okresowych o 5 procent. Wzrosłaby więc cena wszystkich przejazdów, nie licząc tych, które trwałyby nie więcej niż 15 minut.
Przejazd całej trasy w każdym wypadku zdrożeje
Nikt nie cieszy się z podwyżek, ale wydaje się, że najwięcej niechęci wzbudza wśród lublinian pomysł wprowadzenia biletów czasowych i zlikwidowania dotychczasowych jednorazówek. – Gdybym miała wybierać, to wolałabym już płacić o kilkadziesiąt groszy więcej za bilety jednorazowe, niż kupować czasowe – mówi Alicja Kozińska, studentka UMCS. – Często jeżdżę na długich trasach. Na przykład przejazd z końcowego linii 57 pod mój wydział, czyli na plac Litewski zajmuje ponad 20 minut. Kupując bilety czasowe, musiałabym więc wybierać droższe, 30-minutowe – tłumaczy.
Jednak o tym, którą z tych opcji wybrać, nie zdecydują mieszkańcy Lublina, a Rada Miasta. Teoretycznie radni mogliby też uchronić nas przed podwyżkami, przekazując dla ZTM pieniądze, które wcześniej planowali przeznaczyć na inne cele. – Istnieje jednak taka możliwość, że tych środków nie będzie z czego zabrać i taka sytuacja jest bardzo prawdopodobna – obawia się Lech Pudło.
Bez podwyżek, przetargi trzeba anulować
W najgorszym dla ZTM przypadku, radni nie zgodzą się ani na podwyżki cen biletów, ani na wprowadzenie biletów czasowych i nie zdecydują się też na przekazanie na potrzeby komunikacji dodatkowych pieniędzy z budżetu. – W takiej sytuacji przetargi będą anulowane i prywatna przewoźnicy będą funkcjonowali tak, jak dotąd – tłumaczy Lech Pudło. – Dopiero pod koniec 2011 roku moglibyśmy wrócić do pomysłu przejęcia prywatnej komunikacji przez ZTM – dodaje.
Dla pasażerów oznacza to tyle, że jak dotąd będą musieli w niektórych autobusach płacić gotówką, a ZTM nadal nie będzie miał zbyt dużego wpływu na to, czy „prywaciarze” kursują punktualnie, czy nie.
Polskie fabryki Volkswagena w całości zasilane eko-energią