Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzja spektaklu "Do piachu" [Relacja za akredytację]

AgataRenata
AgataRenata
http://ck.lublin.pl
O żołnierzach, kurach, scenografii i nie tylko. Przeczytajcie recenzję spektaklu "Do piachu".

Recenzja powstała w ramach akcji "Relacja za akredytację". Dziękujemy!


Trudno jest pisać o spektaklu, nie znając wcześniej sztuki w oparciu, o którą jest on realizowany. O „Do piachu” nie wiedziałam nic - oprócz tego, że jej autorem jest Tadeusz Różewicz. Potem wyczytałam, że sztuka wzbudziła protesty kombatantów wojennych. Treść jest dosyć prosta - obserwujemy czterech partyzantów ukrywających się/ walczących w lesie. Każdy z nich pochodzi z innego stanu społecznego, mają zupełnie inne życiorysy - jak i stopnie wojskowe, a w życiu „przed wojną”- zapewne nie zamieniliby ze sobą słowa. Piją, klną, śpią, żyją razem - nie do końca w zgodzie z tradycyjnymi archetypami bohaterów wojennych.

Na scenie gra pięciu aktorów i dwie kury. Szkoda, że kury są żywe, poruszają się i trochę gdaczą - kradną show artystom. Przez ponad kwadrans sztuki moja uwaga była skupiona na nich. Przy każdym wystrzale – który mnie, młodego człowieka był wstanie przestraszyć – zastanawiałam się jak przerażone są kury (zwierzęta mają czulszy słuch niż ludzie), czy są to te same kury co spektakl, co się dzieje z nimi potem (bo na pewno nie znoszą już takich samych pięknych jaj, jak przed występem) i co na to obrońcy zwierząt (pewnie nie zawsze chodzą na spektakle).

Gdy zapominałam o tych biednych kurach, mogłam skupić się na aktorach. Przekonali mnie w swoich rolach - nie lubię tych żołnierzy. Może dlatego, że są ludzcy, aż ponad normę - a nie do tego przyzwyczaja się młodych ludzi. Każdy z nich ma swoje marzenia - jeden marzy o Krakowie, drugi o zgrabnych nogach panienki należącej do ładnego żołnierza, trzeci o ustroju komunistycznym, czwarty chciałby cofnąć czas i zlikwidować od razu dziewczynę sypiającą z Niemcami - w ten sposób uniknąłby choroby wenerycznej.

Cały dobytek tych żołnierzy mieści się na dwukołowym wozie. Ciągną ze sobą przez świat dwie bańki ze spirytusem, pół świni, dwie kury i patefon- prezent porucznika od dawnej narzeczonej. Na wozie śpią, jedzą, piją, wspominają. Wóz ukrywa ich przed strzałami, z niego też strzelają do wroga i na nim wykonują karę śmierci na Walku - chłopcu ze wsi, przypominającego Walka z „Ferdydurke” Gombrowicza.

Na wozie wykonują niesamowity taniec - podróż w poszukiwaniu sosny. Świat Różewicza w realizacji Janusza Opryńskiego i Witolda Mazurkiewicza nieco zachwyca. Główna w tym zasługa scenografii budowanej na rekwizytach, dymie i słupach światła.

W pierwszych minutach wydaje się, że naprawdę podglądamy śpiących żołnierzy, którzy w tym świetle, w szmatach na twarzy przypominają nieco Chochoła z „Wesela”. A potem siarczyste „k… mać”, które pada z ust aktorów jak seria z karabinu po kilkadziesiąt razy. Uszy nie więdną młodym damom.



"Do piachu" reż. Janusz Opryński i Witold Mazurkiewicz (Teatr Provisorium i Kompania Teatr)

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto