Do zdarzenia doszło 20 listopada ubiegłego roku w Zabełczu obok Annopola. Po godzinie 20.00 do mężczyzny zadzwoniła żona.
- Prosiłam, żeby jak najszybciej wracał do domu - mówi ze łzami w oczach pani Kasia. - Bardzo się bałam. Drzwi do naszego mieszkania próbował wyłamać pijany teść. Awanturował się, wyzywał mnie od najgorszych. Dzieci obudziły się i krzyczały ze strachu.
Łukasz P. wrócił w ciągu kilku minut. Pod drzwiami wyminął awanturującego się ojca. Wbiegł do środka by sprawdzić, co stało się histerycznie płaczącemu 5-letniemu wtedy Krystianowi i 8-miesięcznej Emilce. Kiedy żona powiedziała mu w skrócie co się stało wypadł z domu. Uprzedzając cios, który chciał zadać mu ojciec uderzył. Krzyczał: "Oni mają prawo do prywatności. Zostaw ich!". A potem zaczął kopać i bić coraz mocniej. Potem wrócił do domu. Do leżącego na podwórku teścia kilkukrotnie wychodziła za to pani Kasia.
- Ale on nie chciał ani żeby mu pomóc dojść od domu, ani żeby wezwać lekarza.Nie chciałam go tak zostawić. O pomoc poprosiłam sąsiada, ale i jemu teść nie pozwolił się dotknąć. Dzwoniłam do siostry męża i do jego wuja, ale wszyscy mówili, że skoro tata nie chce się ruszać to, żeby go zostawić - mówi kobieta.
- Z opinii biegłego wynika, że żaden z zadanych ciosów nie był śmiertelny. Gdyby w porę nadeszła pomoc mężczyźnie nic by się nie stało. On jednak tej pomocy nie chciał. Zdecydowanie jej odmawiał - mówiła w mowie końcowej adwokat. - Zabić nie chciał także Łukasz P. Działał w stanie silnego wzburzenia. Chciał tylko ochronić swoje dzieci przed człowiekiem, który skrzywdził w dzieciństwie całą jego rodzinę. Chciał obronić maluchy przed cierpieniem, jakiego sam doświadczył.
W obronie Łukasza występują wszyscy mieszkańcy rodzinnego Zabełcza.
- Wszyscy podpisaliśmy się pod listem z prośbą o wypuszczenie go z aresztu - mówi Krzysztof Krowisz, sołtys. - To dobry człowiek. Nigdy nie był agresywny nawet w stosunku do ojca, który maltretował rodzinę i doprowadził swoją żonę do choroby psychicznej. Mimo bardzo ciężkiego dzieciństwa on mimo wszystko starał się utrzymywać z nim dobre stosunki. Nawet po tym wszystkim co przeszedł.
Ojciec Łukasza był alkoholikiem. Gdy był "w ciągu" bił do nieprzytomności żonę. Znęcał się też nad dziećmi.
- Bardzo często uciekaliśmy z domu. Tułaliśmy się z braćmi po polach, albo szukaliśmy jakiegoś domu, w którym by nas przenocowano. Wiem, że kiedyś w zimie moi bracia bez butów poszli do rodziny mieszkającej w sąsiedniej wsi, a mnie nieśli w samym becie - mówi 24-letnia dziś Anna, siostra oskarżonego. - Sytuacja była tak poważna, że kiedy miałam 5 lat próbowałam się powiesić, bo miałam już dosyć takiego życia. To Łukasz odciął mnie wtedy. Dlatego ta sprawa jest bardzo skomplikowana. Mam nadzieję, że brat spędzi już te święta z nami. Naprawdę na to zasługuje.
Prokuratura domaga się dla mężczyzny 8 lat pozbawienia wolności. Adwokat wnioskuje o zmianę zarzutu z zabójstwa na pobicie ze skutkiem śmiertelnym, łagodny wymiar kary oraz wypuszczenie aresztu. Wyrok zapadnie 6 grudnia.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?