Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uczniom nie potrzeba polityki

Monika Krężeł
Monika Krężeł: Znamy już wstępne wyniki audytu przeprowadzonego w 134 szkołach. Wynika z nich, że w polskiej szkole przemoc nie wzrasta, ale za to nauczyciele mają więcej kłopotów z uczniami.

Monika Krężeł: Znamy już wstępne wyniki audytu przeprowadzonego w 134 szkołach. Wynika z nich, że w polskiej szkole przemoc nie wzrasta, ale za to nauczyciele mają więcej kłopotów z uczniami. Czy młodzież jest coraz gorsza, czy może nauczyciele już sobie nie radzą?

Prof. Janusz Czapiński: - Nie, po prostu w ostatnim roku szkoły otrzymały wyraźniejszy sygnał, aby ostrzej postępować z uczniami, dyscyplinować ich, wymagać itp. Uczniowie z kolei odpowiadają na reakcję nauczycieli, badają granice, do których mogą się posunąć, słowem pokazują, co potrafią. Stąd w 2006 roku tylko 20 proc. nauczycieli twierdziło, że ich polecenia są ignorowane przez uczniów, zaś w 2007 roku uważa tak już 29 proc. ankietowanych. Polskie szkoły nagle znalazły się na cenzurowanym, co widać w zachowaniach nauczycieli i dyrektorów.

Czy to znaczy, że uczniowie będą się coraz gorzej zachowywać?

- Myślę, że wszystko wróci do normy. Uczniowie zawsze lubili eksperymentować, badać teren i tak naprawdę w polskiej szkole - jeśli chodzi o przemoc i agresję - nic nie zmieniło się od 1994 roku. Szkoła wcale nie zeszła ostatnio na manowce, nic nagle w niej nie tąpnęło. Tylko wkroczyła do niej polityka, co nie powinno mieć miejsca. Nie można naprawiać szkoły w tak "prymitywny" sposób. Przecież jest to żywy organizm, który skupia miliony młodych ludzi wywodzących się z różnych środowisk, tradycji, mieszkających w różnych miejscach. Placówki można uzdrowić, ale nie tymi metodami, które ostatnio obserwujemy. Zastraszanie, zmuszanie do wykonywanie biurokratycznej pracy, liczenie uczennic w ciąży, pomysły z utworzeniem ośrodków dla trudnej młodzieży - tym wszystkim żyje niestety polska szkoła, a to odbija się na uczniach i nauczycielach. Ministerstwo powinno się zająć doskonaleniem programów nauczania i jakością kształcenia, a nie wymyślaniem kolejnych dyrektyw.

Nauczyciele mówią, że gdyby te pieniądze, które minister Giertych chce przeznaczyć na specjalne ośrodki, zostały zainwestowane w etaty dla pedagogów i psychologów, zajęcia pozalekcyjne, to żadne ośrodki nie byłyby potrzebne.

- I mają rację. Nikt lepiej nie wie, jak pomóc dziecku i jego rodzinie niż nauczyciel, który ma z nim codzienny kontakt. Polskie szkoły mają setki doskonałych pomysłów, które trzeba wesprzeć finansowo i je upowszechnić. Nauczyciele i dyrektorzy powinni spokojnie pracować, a nie być zastraszani kontrolami trójek i zastanawiać się, z czego będą znowu rozliczani. Badania pokazały, że o 10 proc. wzrósł odsetek uczniów niezadowolonych z atmosfery w szkole. Czyli uczniowie też odczuwają, co się w szkole dzieje, ona często nie jest dla nich bezpiecznym miejscem. Świadczy to o tym, że ostatni rok został w szkole zmarnowany. Tymczasem w szkole można zrobić dużo, ale nie za pomocą kar i politycznych haseł.

Z badań wynika również, że ogromna rzesza uczniów pije alkohol.

- Jest to bardzo niepokojące zjawisko, mamy bardzo wysoki poziom spożycia alkoholu wśród młodzieży. Aż 80 proc. uczniów kończących gimnazjum poznało smak alkoholu. Bardzo niepokojące jest również zachowanie dziewcząt, które piją alkohol i palą papierosy. Uzyskaliśmy niepokojące dane, z których wynika, że w grupie młodzieży do 16. roku życia taki sam odsetek dziewcząt i chłopców pali papierosy. Jest to aż 20 proc. ogólnej populacji.

Tymczasem polska szkoła znajduje się w bardzo dobrym punkcie, jeśli chodzi o zjawiska patologiczne na tle szkół w innych krajach europejskich. To nie jest matecznik patologii. Nie ma tu takich problemów, jak w szkole brytyjskiej czy amerykańskiej. Główną bolączką polskiej szkoły są rodzice uczniów.

Jak do nich dotrzeć, skoro mówi się o tym, że szkoła ma być wspólnotą i tylko razem można coś zdziałać. Nauczyciele twierdzą, że niektórzy rodzice postawili solidny mur.

- Jest ogromna przepaść między uczniami, których rodzice chodzą na wywiadówki, a między tymi, których rodzice w ogóle się szkołą nie interesują. To jest właśnie siedlisko patologii w szkołach - brak zainteresowania ze strony rodziców. Ich trzeba zdopingować, zachęcić, by sami zainteresowali się swoimi dziećmi. Szkoła nie może być odpowiedzialna za wszystkich. Jeśli MEN przeznaczyłby dodatkowe pieniądze dla nauczycieli, którzy odwiedziliby rodziny uczniów, zobaczyli, co się tam dzieje, sytuacja na pewno wyglądałaby inaczej. Pieniądze trzeba zainwestować w profilaktykę, pomoc na dole, a nie walczyć tylko ze skutkami przemocy i zamykać młodzież w miejscach odosobnienia.

Ale powtarzam, w naszej szkole nie jest tak źle, że trzeba wzywać pogotowie ratunkowe. To prawda, że jest inaczej niż 17 lat temu, bo mamy narkotyki, alkohol i papierosy w szkole, ale nie jest tragicznie. Pozostawmy szkoły w spokoju, pozwólmy wprowadzać ich oddolne inicjatywy, bo nikt nie wie lepiej, jak postąpić z uczniami, jak właśnie ich dyrektor i nauczyciele. I co ciekawe, aż 70 proc. polskich nauczycieli jest zadowolonych ze szkoły. Nie jest więc tak kiepsko, by dokonywać rewolucji.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto