Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stanisław Ciosek o rosyjskim "niedźwiedziu" i o tym, co dzieje się na Wschodzie

Leszek Mikrut
Stanisław Ciosek to polityk i dyplomata, działacz PZPR, ambasador w ZSRR i Rosji (1989–1996), były poseł
Stanisław Ciosek to polityk i dyplomata, działacz PZPR, ambasador w ZSRR i Rosji (1989–1996), były poseł Leszek Mikrut
Stanisław Ciosek, były ambasador RP w Federacji Rosyjskiej podczas wizyty w Lublinie sformułował swój pogląd na stan obecnych stosunków wzajemnych pomiędzy Polską a Rosją, Ukrainą oraz bilateralnych powiązań pomiędzy naszymi wschodnimi sąsiadami z uwzględnieniem Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Wypowiedzi spisał Leszek Mikrut.

- Pomiędzy naszymi krajami, a także pomiędzy Rosją a Ukrainą, nic dobrego dziś się nie dzieje, choć nie ma żadnych powodów do tego rodzaju wzajemnych stosunków. Bo przecież nikt nikomu nie chce odebrać ani państwa, ani ziemi, ani innej własności. Wszystko to, co dziś dokonuje się, kwalifikowane jest w sferze rozstrzygnięć natury politycznej. I zupełnie niepotrzebnie w bezsensowny i przestępczy sposób giną tam ludzie. Cywilizacja powinna znaleźć bezkrwawe sposoby rozwiązywania tego rodzaju konfliktów. Niedawno jakby nieco łagodniej przebiegały tam zdarzenia, za co wielki szacunek należy się bez wątpienia pani kanclerz Angeli Merkel.

***

- Uważam, że przyczyna konfliktu ukraińsko-rosyjskiego tkwi w niedokończonym procesie integracji europejskiej po rozpadzie Związku Radzieckiego. Na wschodzie kontynentu powstały struktury w niewystarczający sposób skorelowane ze Starą Europą. Polska jest tu ewidentnym, genialnym wyjątkiem. Nam się udało. Znaleźliśmy krytykowany przez innych sposób na rzeczywistość i okazał się on lepszy niż innych państw. Przez pewien czas byliśmy lepsi niż cała Strefa Euro, rozwijaliśmy się szybciej niż ona. A Rosja i Ukraina nie nadążają za Europą. I tu aktualne są słowa Jana Pawła II, iż to drugie płuco Europy, które powinno być w jednym organizmie, źle funkcjonuje, przez to i cały organizm europejski.

***

- I na rozwiązanie tej sytuacji, co zrobić ze Wschodem Europy, nie znaleźliśmy ani sposobu politycznego, ani intelektualnego. A na domiar złego niczym dobrym nie przysłużyli się tu także Amerykanie. Państwo [Rosja – przyp. red.], którego prezydent zanim zje śniadanie, studiuje poziom cen ropy na rynkach światowych, bo od tego zależy los jego obywateli i jego samego, jest źle posadowione. Ale w tym wszystkim to jest najgorsze, że i sama Rosja – wielki kraj wykształconych ludzi i ogromnych bogactw - nie znalazła sposobu na swój rozwój, nie znalazła sposobu na wzrost gospodarczy. A dopóki się to nie zmieni, to i my będziemy mieli ciągły problem, nie będziemy się dobrze rozwijać.

***

- Sam byłem naocznym świadkiem tego, co tam się działo. Rozdano majątek narodowy. Na Ukrainie podobnie. U nas było inaczej, co nie znaczy, że dobrze i bezbłędnie. My majątek narodowy wystawiliśmy na sprzedaż, dużo kupił też, niestety, obcy kapitał. Ale w ten sposób uniknęliśmy przynajmniej potężnej korupcji, która tam funkcjonuje. Tam majątek narodowy kupili, a właściwie dostali „swoi”. No i mają teraz oligarchów, którzy w Polsce są jednak nieobecni. I oligarchowie służą teraz Kremlowi, ale Prezydent Putin nie znalazł sposobu na uprzemysłowienie, na unowocześnienie kraju.

***

- Czas kończyć ten konflikt, bo to wszystko, co trwa, jest po prostu bezsensowne. Zawsze starałem się zrozumieć, o co chodzi drugiej stronie, gdzie są granice możliwości. Jestem świadkiem historii, gdyż pełniłem misję dyplomatyczną w Związku Radzieckim, gdy on rozpadał się. Mogę stwierdzić, że Rosjanie bardzo dobrze pamiętają Zachodowi, wręcz pamiętają krwawo, stosunek Starego Świata do kwestii rozpadu ZSRR. Jedyna recepta, jaką bogaty i syty świat Zachodu zaserwował tworzącej się Rosji, to był neoliberalizm. Jefrey Sax, który doradzał nam Polakom, a potem też i Rosjanom, mimo że przestrzegałem go, że nie można tych samych metod zastosować w Rosji, co i w Polsce, to jednak przekonał ówczesne władze do swego pomysłu. A to doprowadziło naszych wschodnich sąsiadów do ruiny. Tam były tragedie, widziałem pracowników, emerytów, którym po pół roku nie płacono należności, głód zaczął zaglądać w oczy. W końcu Rosjanie zrzucili to brzemię z siebie, odrzucili tę koncepcję. I tego nie mogą oni Zachodowi zapomnieć, pytając, czy pomogliśmy im wtenczas. Mówią, że wycofali swoje wojska z Europy, że zlikwidowali to zewnętrzne imperium i niczego w zamian nie otrzymali.

- Wszyscy pamiętamy, że gdy Francja, Wielka Brytania i inne rozwinięte kraje bały się zjednoczenia Niemiec, to Rosjanie opowiedzieli się za zburzeniem muru berlińskiego, to oni są głównym autorem zjednoczenia Niemiec, czego tak bardzo obawiała się Margaret Tacher. Niejednokrotnie opowiadał mi to Michaił Gorbaczow, któremu obiecywano, że jeśli Rosjanie nie tyle nawet zlikwidują, co gruntownie przeorganizują Związek Radziecki, to zostaną włączeni do rodziny euroatlantyckiej. Stad też wtedy powstały choćby koncepcje: „Europa od Władywostoku po Lizbonę”, „Wspólny Dom Europa”. Mieli nadzieję, że włączeni zostaną w sferę wzrostu, dobrobytu, a odczuli, że zamiast tego pokazano im wielka figę! To samo słyszałem później od Borysa Jelcyna, od przedstawicieli ówczesnych elit. - Zachód zostawił nas i oszukał – twierdzili Rosjanie. Przyjęto koncepcję rozszerzania Unii Europejskiej i NATO o kolejne państwa, ale o Rosji zapomniano, Zachód nie zaprezentował koncepcji na rozstrzygniecie kwestii Rosji na kontynencie Europejskim.

***

- Po części prawdą jest to, co twierdzą dziś przywódcy zachodni, że Rosjanie mieli przecież wolną rękę i niczego sami nie zrobili. Władimir Putin również nie dokonał fundamentalnych reform: nie przebudował przemysłu, nie unowocześnił go. Ale na szczęście dla Kremla nastały wysokie ceny na ropę naftową oraz gaz i zaczęto w zbyt szerokim zakresie konsumować te dobra narodowe. Zaczęło wszystkiego wystarczać i dla pracowników, i dla emerytów, ale nic się nie zmieniło w sposobie wytwarzania. I dlatego dziś Rosja jest w dramatycznej sytuacji, a sankcje w postaci cen ropy rzuciły ten wielki kraj na kolana.

***

- Ja tym różnię się od gentlemanów z Zachodu, ze staram się Rosję rozumieć, współczuję Rosjanom, no bo cóż oni są winni temu wszystkiemu? Zachód do tych spraw podchodzi bezdusznie, a my musimy wspólnie poszukać pewnego rozwiązania dla Rosji, która może być krajem „mlekiem i miodem płynącym”, ponieważ posiada wszystkie czynniki dla ogromnego wzrostu, zasoby intelektualne, przyrodnicze. I świat z nich korzysta. Może Rosja ma i przerdzewiałą, ale jednak istniejącą infrastrukturę. Tam nie ma biedy, tylko wszystko jest źle zorganizowane. To funkcjonuje, ale nie tak jak trzeba. W Rosji brak indywidualnej inicjatywy, brak przedsiębiorczości, choćby takiej, jaka jest u nas. Cała zachodnia cywilizacja rozwija się nie dzięki gigantycznym koncernom, a poprzez masową aktywność gospodarczą obywateli, czego nie można zaobserwować ani w Rosji, ani na Ukrainie. Tam wszystko jest zoligarchizowane, pozostaje własnością wielkich korporacji, a w małych i średnich formach gospodarowania nasi wschodni sąsiedzi mają ponad 4 razy mniejsze zatrudnienie niż jest ono u nas. A to właśnie jest podstawą potencjału gospodarczego. Ci właśnie mali i średni tworzą prawo, bo jest ich dużo, tworzą demokrację, czego niema w Moskwie, nie ma i w Kijowie, nie ma na dawanych obszarach Związku Radzieckiego.

***

- Należy pomóc Rosji i Ukrainie zmienić fundamenty wytwarzania, co nie jest wcale ani drogie, ani kosztowne, tylko trzeba chcieć. Nie było żadnego planu Marschala dla Wschodu, gdy rozpadał się ZSRR. Ale i Rosjanie tego też wcale nie żądali, nawet nie prosili. Ani razu nie wspominał mi o tym ani Gorbaczow, ani Jelcyn. I na tym polega ta diametralna różnica pomiędzy zachodnią częścią kontynentu, do której my też należymy, a wschodnią. Jeśli chcemy zlikwidować źródła napięć, to musimy zlikwidować te właśnie różnice. A zagrożenie dla naszej cywilizacji, dla Zachodu wcale nie płynie z Moskwy, tylko posiadamy wspólne zagrożenia z zewnątrz, których przez przyzwoitość polityczną teraz nie wymienię. Jestem fanem koncepcji, aby Unia Europejska, Stany Zjednoczone i Federacja Rosyjska były w jednej organizacji. Nie twierdzę, że w jednym obozie, bo tego się nie da uczynić. Rosja w Unii – to rzecz niemożliwa, ale i dla Unii, i dla Rosji powinien zaistnieć jakiś wspólny obszar do działania. Jeśli UE prowadzi z USA rozmowy o wspólnej przestrzeni gospodarczej, to maja prawo Rosjanie zapytać: „A gdzie my jesteśmy, gdzie jest wschód kontynentu. Nie widzicie nas?”. Dlatego też maja oni prawo bać się , że znów są wyrzucani poza strefę wzrostu, i że w podziale pracy na świecie pozostanie im jedynie prymitywne dostarczanie prymitywnych surowców, taniej siły roboczej i rynku. Rosjanie tego słusznie się obawiają i twierdzą, że świat jest niesprawiedliwie podzielony.

- Świat zachodni niesłusznie przegania tego „rosyjskiego niedźwiedzia” precz do matecznika, twierdząc, że do świata zachodniej cywilizacji on absolutnie nie pasuje. A my, Polacy, szczególnie głośno temu wtórujemy. Rzeczywiście, „niedźwiedź” ten narozrabiał i to okrutnie, bo przecież nie można powiedzieć, żeby Rosja w aksamitny sposób obeszła się z Ukrainą. Brutalnie potraktowała swego sąsiada. I my teraz skoncentrowani jesteśmy na tym, aby potępiać. Bo to przecież nie Krym napadł na Rosję. Ale zagonienie „niedźwiedzia” z powrotem do matecznika nie jest rozwiązaniem problemu, bo znów zacznie on rozrabiać. To nie jest rozwiązanie problemu, a z tym „niedźwiedziem” coś trzeba przecież zrobić. Politykom europejskim, a i polskim też, brakuje wyobraźni, aby móc odpowiedzieć na to pytanie – co zrobić z Rosją. A wyraźnie widać, że gdy zabrakło pieniędzy z ropy i gazu, to Rosja jest bezbronna, nie jest państwem o nowoczesnym przemyśle. I to jest kluczowy problem współczesnego świata.

***

- Nie widzę w Polsce dyskusji na ten temat. Słyszę opinie, aby „lać tego niedźwiedzia”, przepędzać go, zaganiać do matecznika, ale to nie jest rozwiązanie problemu. Nam również nie starcza wyobraźni politycznej. I ja o tym mówię głośno i otwarcie, ale mój głos jest bardzo odosobnionym głosem. Główny zaś strumień naszych polskich komentarzy wtóruje zachodniemu, aby Rosję odseparowywać od Zachodu, przeganiać. I niewielu jest komentatorów prezentujących sytuacje na Wschodzie podobnie jak ja. A Rosjanie w odpowiedzi na takie zachowanie Polski mają do nas śmiertelne pretensje. Po co choćby było niedawno temu robić narodowy prawie problem z „Nocnymi Wilkami”, albo bezsensowna kwestia domniemanego „zamachu smoleńskiego”...?

***

- Uważam, że powinniśmy się odważyć na wyjście naprzeciw w bardziej globalnych kategoriach i pomóc Rosjanom zbudować mała przedsiębiorczość, a to nie są wcale wielkie pieniądze. Badanie wskazują, ze 80% Rosjan nie tylko boi się wziąć kredyt na własne nazwisko, ale nawet pożyczyć od rodziny czy przeznaczyć swoje zaoszczędzone środki w celu prowadzenia własnego biznesu. Boją się tego, ze przyjdzie pierwszy lepszy urzędnik i nie tylko odbierze wszystko, ale i do wiezienia jeszcze wsadzi. A bez takiej bezpośredniej wiedzy od ludzi, w tym wypadku od nas, od Polaków, to nic z tego nie będzie. To człowiek musi za wszystkim stać. Po raz pierwszy w historii Rosji byłaby to aktywność powszechna, na wzór tej zachodniej, a nie taka tradycyjna, gdy wyznacznikiem wszystkiego był car, sprawujący władzę pochodzącą od Boga, a później od I sekretarz partii. Człowiek był tam do tej pory zawsze wyzbyty prywatnej własności.

***

- I gdyby prezydent Putin odważył się po raz pierwszy w historii na taki krok, i gdyby przy pomocy też zdecydowanego na podobne posunięcie Zachodu wprowadził takie reformy, to wystarczyłaby czwarta, no może trzecia część tych kosztów, które wydatkowaliśmy na ratunek Grecji, a właściwie na ratowanie banków niemieckich, aby ruszyć rosyjski przemysł, żeby Rosjanin zaczął wytwarzać, abyśmy mieli zadowolonych obywateli na Wschodzie. I aby zagospodarowali oni drogę Moskwa-Petersburg choćby tak, jak dziś zagospodarowana jest trasa z Warszawy do Lublina, żeby aż kipiało od różnych form aktywności gospodarczej. I jeśli nawet tego kredytu lub pożyczki Rosja nie zdołałaby w całości spłacić, to i tak Zachód i Polska odnieśliby wielki sukces. Rosję trzeba zmienić od fundamentów i w ten sposób należy rozmawiać i z Putinem, i z Rosjanami, a nie ciągle ich tylko smagać nahajką i zapędzać jak niedźwiedzia do matecznika, mówić im, że są agresorami, że imperializm mają we krwi. W atmosferze zaś takiego dziś dyskursu nie ma miejsca na rozmowy, jesteśmy świadkami napięć, zamykania się Rosji w samej sobie. A ponieważ Rosjanie mają we krwi cechę pokonywania wielkich przeciwności losu i diametralnie trudnych sytuacji, to w podobnych warunkach wytwarza się w nich zacietrzewienie. I możemy mieć trwały konflikt, dwie Europy, będziemy musieli się zbroić w odpowiedzi na rosyjskie zbrojenia.

***

- To jest poważna sprawa. Ja oskarżam naszą politykę o brak powagi, o wykorzystywanie sprawy rosyjskiej przez polityków różnych orientacji do straszenia ludzi i zdobywania sobie tym samym popularności. A to z kolei sprowadza się do podstawowego pytania, z którym zwracają się do mnie ludzie na ulicy: „Czy będzie wojna?”. Takie zaś działania uważam wręcz za przestępcze.

***

- Choć nie jestem fanem polityki amerykańskiej, to jednak uważam, że też wiele dobrych ma ona aspektów. Np. Henry Kissinger, polityk starszego pokolenia, mówi głośno, że Zachód nie wyciągnął w porę pomocnej dłoni do Ukrainy, a do sprawy stowarzyszenia Kijowa Unią Europejską należało podchodzić tak delikatnie i precyzyjnie, jak do operacji rozdzielenia braci syjamskich, bowiem właśnie tak była Ukraina zrośnięta z Rosją. Przy rozdzielaniu zaś braci syjamskich należy zatroszczyć się następnie o los obydwu stron, a nie tylko o jednego z braci. A tu zewsząd słychać było głosy, że proponując Ukrainie stowarzyszenie z UE nie należy nawet pytać o to Moskwy, że Ukraina jest suwerennym państwem i Kreml nie może nam niczego dyktować. Niestety, szczególnie głośno wypowiadali się na ten temat polscy politycy. I był to błąd, bo trzeba było jednak zapytać się tego drugiego z syjamskich braci, czy jemu się krzywda nie stanie po takiej operacji. A tu dopiero po tych awanturach przywódcy Niemiec i Francji pojechali do Moskwy pytać, dlaczego drugiemu z braci to się nie podoba. No i dopiero wtenczas ustalono pewne odroczenie, ale to było poniewczasie już. Wcześniej należało rozmawiać z Kremlem, pytać, może coś zaproponować Rosji w stosunku do procesów zachodzących w Europie Zachodniej i pomiędzy nią a Stanami Zjednoczonymi, może trzeba było rozłożyć operację na etapy, uspokoić sytuację, stworzyć perspektywy.

***

- Ale tego wszystkiego nie uczyniono, no i mamy rezultaty prowadzenia takiej prostej i bliskowzrocznej polityki. I wcale reakcja samej Rosji na to wszystko nie była inna, z całą siłą wyartykułowała ona swą opinię. I nie tylko przywołany Henry Kissinger reprezentuje takie podejście do tematu, ale coraz więcej polityków zachodnich też dostrzega już winę polityki swych przywódców, obwiniając ich za to, co się wydarzyło na Ukrainie. Nie sądzę, aby do czasu wyborów w USA wydarzyło się cokolwiek przełomowego i aby tamtejsi politycy zdecydowali się na jakichś decydujący krok. Faktem też jest, że nieroztropnie postąpił Władimir Putin, odrzucając propozycję Baracka Obamy o tzw. resecie i uznając, że jest to słabość amerykańskiego prezydenta i jego kraju. To był strategiczny błąd rosyjskiego prezydenta. Zamiast coś wspólnego zrobić z Obamą, to zaczął się z niego śmiać. I mamy teraz takie swoiste vet za vet.

- Po latach dwóch straszliwych wojen światowych, milionach ofiar, wyścigu zbrojeń i żelaznej kurtyny, zamiast bić się i zabijać - mamy w Europie Unię, możliwość porozumienia, negocjacji, współpracę. Zaczęliśmy budować dobrą Europę, gdzie nie ma przemocy, gdzie wszystko rozstrzygamy poprzez instytucje. A jeśli nawet okazałoby się, że wielkie korporacje światowe wyszły spod wpływu swoich rządów i prowadzą samoistną politykę, to my utracimy wtedy już jakikolwiek wpływ na politykę światową i nie wiadomo nawet, kto będzie sprawował rządy. A tą nieokreśloną formacją rządzącą może być, po prostu – zysk, na który my, ludzie, nie będziemy mieli jakiegokolwiek wpływu. Perspektywa zaś takiego świata jest przerażająca. I nie sądzę, żeby rację bytu miała rzeczywistość, w której należy się zbroić, napędzać eskalację takich poczynań, używać siły na każdym kroku. Bo jeśli taki świat miałby być, to należy go jak najszybciej zburzyć, bo nie dałoby się w nim żyć. W nim bylibyśmy świadkami ciągłych narastających konfliktów. Rosja w takiej rzeczywistości będzie ciągle na cenzurowanym i potrzebna będzie, aby pełniła rolę „straszaka”. I tego właśnie najbardziej obawiam się.

***

- Ale miejmy nadzieję, że są to tylko moje czarne myśli, że wcale tak nie będzie. I że zarówno z Putinem, jak i z Obamą, będzie się można porozumieć w kwestii konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, ale chyba będziemy musieli poczekać aż do wyborów w USA, które to rozstrzygną wiele ważnych dla nas kwestii. Ale z tego, co dziś obserwujemy, to w Waszyngtonie raczej dojdą do władzy demokraci, a to jednak republikanie szybciej dogadywali się dotychczas i ze Związkiem Radzieckim i z Federacja Rosyjską.

***

- Opowiadam się za pootwieraniem granic, jak jeszcze niedawno na naszym przejściu z obwodem kaliningradzkim. Pełno było po naszej stronie kupujących Rosjan, robiących zarówno mniejsze bieżące zakupy, jak i te bardziej zasadnicze. Ale ten obszar należałoby poszerzyć co najmniej aż do Trójmiasta. Rosjanie są bardzo zdyscyplinowanymi użytkownikami dróg, nie wszczynają awantur, solidnie płacą, przestrzegają przepisów. A z tej perspektywy Rosja jest inna niż z politycznej. Rosjanie są bardzo kulturalnymi, otwartymi i szczerymi ludźmi. Choć to i prawda, że zmieniają się, gdy ubiera się ich w jakąś złą strukturę, gdy stają się członkami jakiejś organizacji. Podobnie bywa i z Amerykanami, jak to dowiodły badania naukowe. Nie są więc absolutnie nasi sąsiedzi zjawiskiem wyjątkowym. Władza zmienia Rosjan, którym trzeba zmienić struktury, ale to nie my mamy to robić, a oni sami muszą sobie o to zadbać. Jeśli pomożemy Rosjanom zmienić sposób wytwarzania produkcji, to wtenczas Rosja stanie się innym zupełnie krajem. Jestem za zniesieniem wiz, za przyjeżdżaniem do nas rosyjskich studentów. Nie rozumiem, po co nam w kontaktach z Rosją wizy. Jeśli szpieg czy bandyta zechce do nas przyjechać, to i tak znajdzie sposób na przeniknięcie. A wizy są hamulcem w kontaktach międzyludzkich. Owszem, argumentem przemawiającym za wizami jest terroryzm, ale Rosjanie przecież takich ludzi nam nie przysyłają. Terroryzm ze strony Rosji nam nie grozi.

***

- Przez całe lata w kontaktach z Moskwą byliśmy w sytuacji gorszego, słabszego, represjonowanego. Wprawdzie mieliśmy i lata świetności, nasze wojska były na Kremlu i w XVII, i w XIX wieku, ale saldo w naszych stosunkach jest niestety ujemne, więcej dostawaliśmy cięgów niż my zadawaliśmy. I ponieważ w czasach PRL-u oficjalna propaganda, zgodnie z którą oni byli naszymi „braćmi”, nie pozwalała na inne traktowanie, to, gdy znaleźliśmy się już w innym obozie po 1989 roku, to pozwalamy sobie na wiele kroków, które nie świadczą absolutnie o naszej sile, tylko potwierdzają raczej fobie. A to jest właśnie teraz takie płytkie odreagowywanie zaszłości, kiedy nie wolno było nam nawet tupnąć. I ponieważ ciągle w stosunku do Rosji jesteśmy w fazie odreagowywania, dlatego też i nasza polityka w stosunku do nich jest „toporna”. A tak tylko narastają negatywne stereotypy, co jest niezwykle niebezpiecznym zjawiskiem. Wizerunek nasz przez to cierpi. Owszem, Rosjanie nie zawsze zauważają mniejsze narody. Podobnie jak nas, traktują też Bułgarów, Słowaków czy Węgrów. A my chcemy być zauważani i to nas boli, irytuje wręcz.

***

- Negatywnie oceniam wizyty naszych polityków w niedalekiej przeszłości na Ukrainie. Bo oni nie byli na Ukrainie, ale byli na Majdanie. A moja ocena Majdanu jest negatywna z prostej przyczyny: właśnie w naszym kraju, w Polsce rodził się parlamentaryzm europejski, tu powstała Konstytucja 3 Maja, cechuje nas tkwiące w naszych duszach przywiązanie do cywilizowanego wyrażania naszych opinii, przekonań, poglądów – w parlamencie, a nie na podwórzu, na ulicy, na majdanie. Majdan nie jest wyrazem naszej kultury politycznej, bo w nas tkwi parlamentaryzm, my jego budowaliśmy i on tkwi w nas. A takie rozwiązywanie kwestii, jak na Ukrainie, nie ma niczego wspólnego z naszymi tradycjami. A uczestnicy Majdanu nie byli wyłonieni w systemie, którego ja jestem zwolennikiem. Wybrano Parlament, a deputowani szli potem zatwierdzać uchwały na Majdan. Nie rozumiem tego. Kim byli uczestnicy tego zgromadzenia, kto dał im mandat? To nie byli ludzie, których wyłoniono w systemie, którego ja jestem zwolennikiem.

- Wiem, że mówię rzeczy niepopularne, nie te, którym dziś należy się kłaniać.

- Jestem członkiem Rady Programowej Forum Krynickiego. Tam właśnie w zeszłym roku zaproponowano, aby specjalną nagrodę Forum dać Majdanowi. Nie chciałem, aby w tym właśnie kształcie to się odbyło i finalnie uzgodniliśmy, że będzie to nagroda specjalna dla proeuropejskiego zrywu społeczeństwa ukraińskiego. Może i gorycz przeze mnie przemawia, ale ja byłem jeszcze przy pierwszym Majdanie, gdy przygotowywaliśmy wizytę Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w czasie Pomarańczowej Rewolucji. Kilka razy w ramach dokonywania uzgodnień lataliśmy nocami pomiędzy Warszawą a Kijowem i wykuliśmy wtenczas kompromis dla ukraińskiego „okrągłego stołu”, czym nie dopuściliśmy do przelewu krwi. I na tym właśnie polega zasługa naszego ówczesnego Prezydenta. Widziałem więc pierwszy Majdan, byłem w jego głębi, w środku, w namiotach, rozmawiałem z jego uczestnikami. Widziałem, że nie był to taki powszechny zryw wolnych obywateli i coraz bardziej przekonywałem się do naszego parlamentarnego sposobu rozwiązywania konfliktowych sytuacji.

***

- Myślałem, że komunizm radziecki zamroził cerkiew oraz myśl społeczną. Katolicy, w tym również i polscy, rozwijali taką myśl, dopasowując katolicyzm do wymogów współczesności, wyzwań społecznych, ludzkich potrzeb. Katolicyzm był nowoczesny, rozwijał się, a papieskimi encyklikami nawet jakby wyprzedzał rozwój wydarzeń. A prawosławie było w tym czasie przez Stalina całkowicie zamrożone, nie rozwijało się. Gdy zaś zaczęto je później rozmrażać, to okazało się, że jest zacofane, zapóźnione w rozwoju swojej myśli społecznej. Oczywiście nie sami prawosławni doprowadzili do tego, a ich postawiono w takiej sytuacji. Zanim prawosławie wykształci teraz nowe kadry, nowe myśli, zanim pojawią się nowi myśliciele, to muszą minąć całe pokolenia. Musi minąć pewien czas, zanim wiara ta zdobędzie nowych zwolenników. Dziś sojusz tronu i ołtarza w Rosji niewiele rozwiązuje, choć bezsprzecznie on istnieje, gdyż widzimy przywódców rosyjskich uczestniczących w nabożeństwach, trzymających świece, modlących się. Ale głębszej wymowy takie gesty nie mają.

***

- Co stanowi o sile Władimira Putina? On wyraża wolę Rosjan, ich świadomość, wolę około 80% narodu. A w takiej sytuacji konfrontacji z Rosją Zachód nie wygra, szkód tylko dużo się narobi, a Rosjanie przetrwają i wyjdą na swoje. W tym narodzie, który ma w sobie tak wielkie pokłady wytrzymałości, zrozumienia dla innych, jest coś takiego wielkiego, czego Zachód nie rozumie. I po cóż nam taka konfrontacja? A co my możemy zrobić? Przede wszystkim musimy mówić do nich, rozmawiać z nimi, gdzie się da i kiedy tylko się da.

Notował: Leszek Mikrut

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto