Pierwsza duża, międzynarodowa impreza na Arenie Lublin już za nami. Parę finalistów LOTTO Lubelskie Cup 2015 niespodziewanie stworzyły Lechia Gdańsk i Hannover 96. Gdańszczanie w półfinale, po aż 17 seriach rzutów karnych, pokonali Szachtar Donieck 15:14. Ukraińcy porażkę w pierwszym meczu odbili sobie w spotkaniu o 3. miejsce, w którym zdecydowanie pokonali młodzież AS Monaco 3:0. Wcześniej Francuzi w drugim półfinale po sennej grze przegrali z Hannoverem 96 0:1
Finał ożywił trochę nudnawą atmosferę turnieju i godnie podsumował dwa dni gry. Spora w tym zasługa kibiców, których na trybunach zebrało się najwięcej spośród wszystkich meczów. Sam mecz również był ciekawy.
Obiektywnego kibica cieszyć może niezły wynik polskiej drużyny na tle europejskich zespołów. - Fajnie obsadzony turniej. Mieliśmy okazję mierzyć się z dobrymi drużynami i jest to dla nas nauka na przyszłość - komentuje Grzegorz Wojtkowiak, piłkarz Lechii.
Ostatecznie, po remisie w regulaminowym czasie, o wyniku turnieju zadecydowały rzuty karne, w których zwyciężył Hannover. - Jestem zadowolony, że nasza drużyna, która na początku zostawała trochę z tyłu, wzięła się za siebie i osiągnęła dobry wynik - oceniał szkoleniowiec Niemców Michael Frontzeck.
- To był dobry turniej, ale problemem była wysoka temperatura. Ciężko gra się w taką pogodę - zwraca uwagę Leonardo Jardim, szkoleniowiec gości z Francji. Spotkania były rozgrywane w blisko 30-stopniowym upale. Wyraźnie wpływało to na poziom gry. - Sprawdzić się w taką pogodę na boisku to dobre doświadczenie dla piłkarza - kontynuuje Jardim.
Lubelski turniej był spektaklem rozegranym w dwóch aktach. Pierwszy dzień rozgrywek był dla kibiców, lekko mówiąc, kiepskim widowiskiem. Mecze stały na niskim poziomie, panowało duże zamieszanie (organizatorzy o odwołaniu otwartych treningów, zaczynających się o godz. 9 poinformowali... o 9.30). Negatywnym zaskoczeniem była niezwykle niska frekwencja. W kluczowym momencie na trybunach siedziało nie więcej niż 3,5 tys. kibiców.
Na problem niskiej oglądalności zwracał uwagę Mircea Lucescu, trener Szachtara Donieck. - Nie można zwiększać poziomu piłki, jeśli nie ma kibiców. Pustki na trybunach nie podobały się piłkarzom i źle wpływały na grę. Po EURO 2012 macie piękne stadiony, świetne możliwości do tworzenia piłkarskiej atmosfery i rozwoju. Dwa, trzy tysiące kibiców to jest nic. Do postępu potrzeba pełnych trybun - tłumaczył rumuński szkoleniowiec.
W niedzielę piłkarsko było już zdecydowanie lepiej. Mecz o 3. miejsce pomiędzy Szachtarem Donieck i AS Monaco naprawdę mógł się podobać. - Choć to turniej towarzyski, traktowaliśmy go poważnie jako przygotowanie do sezonu - opowiadał Lucescu, którego zespół za tydzień rozpoczyna rozgrywki i do Lublina przyjechał z najsilniejszą kadrą.
Niestety, poważnie do zawodów nie podeszli w Monaco i Hannoverze 96. Obie ekipy, wbrew zapowiedziom organizatorów, wystawiły rezerwy i młodzieżowców. "Gorące" nazwiska w barwach obu klubów można policzyć na palcach u jednej ręki - był Jeremy Toulalan (Monaco), Marcelo, Artur Sobiech (Hannover), ostatecznie pod "gwiazdy" można podciągnąć młodego Anthonego Martiala czy łączonego z reprezentacją Polski Layvina Kurzawę (obaj Monaco).
- To był piękny turniej z dobrymi zawodnikami i niezłymi drużynami. Nie jesteśmy zadowoleni z wyniku. Dopiero zaczynamy przygotowania, jest jeszcze wiele do zrobienia - podsumowywał Jeremy Toulalan.
Piłkarzom i trenerom wszystkich zespołów bardzo spodobało się w naszym kraju. Michael Frotzeck zapowiadał powrót do Lublina. - Bardzo podoba mi się w Polsce, zostaliśmy bardzo ciepło ugoszczeni. Zagraliśmy dwa ciężkie mecze i mamy nadzieję, że... tytuł obronimy w przyszłym roku! - żartował trener.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?