W ubiegły czwartek wojewoda pomorski zwołał konferencję prasową w sprawie zamknięcia czterech sklepów z dopalaczami w Gdańsku i Tczewie. Decyzja o zakazie prowadzenia działalności miała związek z wynikami badań próbek pobranych podczas kontroli realizowanych przez Wojewódzką Stację Sanitarno Epidemiologiczną. Wojewoda nie musiał zamykać podobnego punktu z dopalaczami w Malborku, bo jego właściciel... sam się wyniósł z lokalu w centrum miasta.
- Sklep, który sprzedawał tego typu produkty, zakończył działalność. Nie mamy na razie żadnych informacji, by w innym miejscu działał tego typu punkt - mówi Andrzej Bielawski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Malborku.
Do zamknięcia sklepu przyczyniły się m.in. kontrole przeprowadzane przez pracowników sanepidu. W asyście policji trzykrotnie odwiedzali malborski sklep - we wrześniu, październiku i listopadzie. Za każdym razem zabezpieczali sprzedawane tam artykuły. Formalnie były to produkty kolekcjonerskie, nieprzeznaczone do spożycia, ale jak pokazują wyniki badań, w ich składzie znajdowały się niebezpieczne substancje.
Więcej o sprawie przeczytasz w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego".
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?