Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rocznica największego nalotu niemieckiego na Lublin. Bohaterska śmierć Jana Gilasa

Leszek Mikrut
Ludwik Hartwig/Archiwum Państwowe w Lublinie
Pierwszy niemiecki samolot zwiadowczy pojawił się nad Lublinem już 1 września 1939 r., a pierwszy atak lotniczy, którego głównym celem była Lubelska Wytwórnia Samolotów, nastąpił dzień później. Ale to bombardowanie z 9 września zapisało się najtragiczniejszymi zgłoskami w historii miasta.

Zmasowany atak niemieckich bombowców nastąpił rano, przed godz. 10.00, koncentrując się przede wszystkim na centrum Lublina - w okolicach Starego Miasta oraz ulic: Narutowicza, Kapucyńskiej, Szopena, Kościuszki i Krakowskiego Przedmieścia. Wtedy właśnie w kamienicy, w której mieściła się fryzjernia Ostrowskiej, zginął poeta Józef Czechowicz.

Poważnie uszkodzony został także budynek magistratu, w którym śmierć poniosło ponad 40 osób. Wśród nich był bohaterski woźny Jan Gilas.

Jedna z niemieckich bomb trafiła w dach ratusza, przebiła strop i wpadła do wewnątrz, ale nie wybuchła. Właśnie wtedy Jan Gilas, nie bacząc na śmiertelne niebezpieczeństwo, rzucił się na bombę, chwycił ją i wyniósł z budynku. Niestety, będąc już na schodach przed ratuszem, na skutek ogromnego wysiłku doznał zawału serca i zmarł na miejscu.

Znajdujące się w archiwum Urzędu Miasta znane zdjęcie leżącego przed magistratem mężczyzny przedstawia właśnie bohaterskiego woźnego Jana Gilasa, który trzyma bombę w objęciach. Swoim czynem starał się on ocalić wiele ludzkich istnień, gdyż właśnie 9 września 1939 roku - jak pisze Wanda Śliwina, autorka wydanego w 1947 roku zbioru "Legendy i opowiadania lubelskie" - przypadał dzień wypłaty i w magistracie znajdowało się wiele osób, zwłaszcza w pomieszczeniu kasy. Autorka twierdzi, iż woźny złapał bombę w ręce po przebiciu przez nią stropu II i I piętra, a dopiero potem ją wyniósł. Inny świadek relacjonuje, że bomba wręcz spadła na pana Jana, ale na szczęście nie eksplodowała. Obydwie wersje nie wydają się jednak prawdopodobne, zważając na wysokość z jakiej spadał pocisk, na jego wagę oraz na miejsce, w którym śmierć zastała ofiarnego woźnego.

Sprawę tę poruszył także swego czasu "Kurier Lubelski" (21.03.2011 r.), przybliżając ją słowami Haliny Danczowskiej, autorki książek i artykułów poświęconych przeszłości Lublina: "Jedną z najbardziej dramatycznych historii tego dnia są losy woźnego magistratu Jana Gilasa. Jedna z bomb, które spadły na ratusz, nie wybuchła. Gilas próbował ją usunąć z budynku. Zmarł na serce wynosząc tę bombę. W archiwach udało się odnaleźć dokładną datę jego śmierci. Akt zgonu mówi o godzinie 10, dnia 9 września 1939 roku".

A wszystko to rozegrało się w dwa dni po 38. rocznicy urodzin Jana Gilasa, który świętował tę uroczystość 7 września (w dokumencie wydanym przez władze carskie guberni lubelskiej widnieje data zgodna z obowiązującym wówczas kalendarzem juliańskim: 25 sierpnia 1901 roku).

- Pięć lat temu, we wrześniu 2013 r., na forum dyskusyjnym "Gazety w Lublinie" - informuje Janusz Malinowski, były lubelski dziennikarz - zgłosiłem inicjatywę nadania jednej z lubelskich ulic imienia Jana Gilasa - człowieka, dla którego poczucie obowiązku wobec miasta i zaangażowanie w wypełnienie tego obowiązku były ważniejsze niż ryzyko utraty życia. Niestety, pomimo wielokrotnych apeli w tej sprawie, kierowanych z łamów forum pod adresem władz miasta - zarządu i radnych oraz prośby o pomoc do redakcji "Gazety w Lublinie", nikt z adresatów apeli nie odpowiedział i po publikacji kilkudziesięciu listów w tej sprawie, sprawa umarła śmiercią naturalną - wspomina.

Ale umarła nie do końca jednak. Pod koniec listopada 2016 roku inicjatywa sprzed 3 lat odżyła i 3 miesiące później zawiązał się społeczny komitet, który po zebraniu ponad półtora tysiąca podpisów lublinian popierających tę inicjatywę, wniósł pod obrady Rady Miasta projekt uchwały w sprawie uhonorowania pamięci bohaterskiego woźnego. W skład dziesięcioosobowego Społecznego Komitetu na rzecz ulicy Jana Gilasa weszli przedstawiciele świata kultury, nauki i mediów oraz działacze społeczni. Przewodniczącym został inicjator przedsięwzięcia, znany lubelski publicysta Janusz Malinowski.

Członkowie komitetu, uwzględniając fakt, iż bohaterski czyn woźnego miał miejsce w ratuszu, postulowali, aby imię Jana Gilas nadać fragmentowi ulicy Bernardyńskiej, a konkretnie odcinkowi pomiędzy Krakowskim Przedmieściem, a placem Wolności, który jest wyraziście oddzielony od reszty ulicy Bernardyńskiej i nie ma przy nim zbyt wielu obiektów wymagających zmiany adresu.

Po wielu perturbacjach związanych z lokalizacją ulicy z nową nazwą dopiero zdecydowane poparcie dla starań komitetu wyrażone przez Prezydenta Miasta Lublin dra Krzysztofa Żuka, który publicznie zadeklarował, iż Jan Gilas będzie mieć w Lublinie swoją ulicę, sfinalizowało wielomiesięczne starania społeczników.

24 maja br. dotychczasowy fragment ulicy Bernardyńskiej - od deptaka Krakowskiego Przedmieścia do ul. Koziej - przemianowany został na ulicę Jana Gilasa. Legendarny woźny z ratusza w Lublinie ma zatem już swoją ulicę. Tabliczkę z nazwą odsłoniła wzruszona rodzina patrona - która na tę uroczystość przyjechała z Francji i z Krakowa.

- Pomimo wielu trudności, a czasami nawet kłód rzucanych pod nogi - wspomina Janusz Malinowski - Społeczny Komitet na rzecz ulicy Jana Gilasa dopiął swego i wspólnie z Prezydentem Lublina Krzysztofem Żukiem oraz dwoma wnukami Jana Gilasa odsłoniliśmy tabliczkę z nazwą ulicy, noszącą od tego dnia imię bohaterskiego woźnego lubelskiego magistratu, który poświęcając swoje życie ocalił - być może - wiele istnień ludzkich. Uważamy, że jakkolwiek fragment maleńkiej uliczki w centrum Lublina honoruje już w pewien sposób Jana Gilasa, to postać ta zasługuje na znaczniejsze upamiętnienie.

Jak się okazuje, przedmiotowa działalność lubelskich społeczników nie została definitywnie zakończona wraz z przywieszeniem tabliczki z nazwą ulicy.

- Chcielibyśmy - kontynuuje przewodniczący Społecznego Komitetu - aby w przyszłości stanął w Lublinie pomnik tego autentycznego bohatera, którego czyn nie ma precedensu w skali kraju. Dzięki upamiętnieniu Jana Gilasa nazwą uliczki postać ta jest coraz bardziej znana, bo popularyzowana m.in. przez przewodników turystycznych, którzy relacjonują tę niezwykłą historię uczestnikom oprowadzanych po mieście wycieczek. W ten sposób wyróżnia się całe nasze miasto, którego dzieje (oprócz słynnej "czarciej łapy", będącej wszakże jest tylko legendą) zawierają tak niesłychane zdarzenie jak spontaniczny bohaterski czyn prostego człowieka, który - można rzec, parafrazując znany tytuł literacki - bombie się nie kłaniał. Uważamy, że czyn Jana Gilasa powinien znaleźć swoje odbicie na pomniku, który byłby odzwierciedleniem słynnego zdjęcia L. Hartwiga i przedstawiał leżącego człowieka trzymającego w objęciach bombą lotniczą - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto