Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Regionalny Puchar Polski. Motor Lublin i jego powrót na stare śmieci zakończony fiaskiem

KK
Przez 44 lata, domem dla wielu pokoleń piłkarzy Motoru Lublin był stadion przy Alejach Zygmuntowskich. Obiekt nad Bystrzycą pamięta dziewięć sezonów żółto-biało-niebieskich w najwyższej klasie rozgrywkowej, a także mecze, które z wysokości trybun śledziło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. W 2015 roku "Motorowcy" opuścili zasłużony stadion i przenieśli się na nowoczesną Arenę Lublin. Jednak z powodu kolizji terminów z trwającymi obecnie Mistrzostw Świata do lat 20, rozegrali w tym sezonie jedno oficjalne spotkanie na starych śmieciach. Był to półfinałowy mecz Regionalnego Pucharu Polski z Chełmianką Chełm.

Sentymentalna podróż okazała się dla lublinian bardzo nieudana. Podopieczni trenera Roberta Góralczyka przegrali bowiem z chełmianami aż 0:4 i pożegnali się z rozgrywkami. Już do przerwy wyjątkowo skuteczni rywale prowadzili dwoma golami, a gospodarze nie mogli znaleźć drogi do bramki, choć stworzyli więcej klarownych sytuacji w ofensywie.

Po przerwie zaś biało-zieloni nastawili się na mądrą obronę oraz grę z kontry, co przyniosło im sukces w postaci awansu do finału Regionalnego Pucharu Polski, w którym 12 czerwca zmierzą się z Hetmanem Zamość. Lublinianie musieli z kolei przełknąć gorzką pigułkę i tłumaczyć się z pucharowej porażki przed wściekłymi kibicami.

Zawodnicy Motoru nie będą miło wspominać powrotu na Aleje Zygmuntowskie, choć dla wielu osób związanych z klubem obiekt ten będzie miał zawsze status kultowego. Żółto-biało-niebiescy występowali na nim bowiem od 1970 do 2014 roku, zapewniając w tym czasie swoim sympatykom wiele emocji na różnych poziomach rozgrywkowych. Warto pamiętać również, że swoje wielkie piłkarskie kariery na lubelskim stadionie rozpoczynali klubowi wychowankowie, Władysław Żmuda (dwukrotny medalista mistrzostw świata) i Jacek Bąk (96-krotny reprezentant Polski).

Także na obiekcie nad Bystrzycą lublinianie po raz pierwszy w historii klubu awansowali do ówczesnej ekstraklasy w 1980 roku, pod wodzą trenera Bronisława Waligóry. - To był totalny szał - wspomina Przemysław Ziemiński, od dziewięciu lat pełniący funkcję spikera Motoru. - To było zespołowe kibicowanie całych trybun. Oczywiście nie na zasadzie "cały stadion robi Szkocję", bo to jest nowość dzisiejszych czasów, ale wszyscy głośno krzyczeli "Motor!" i klaskali - dodaje.

W krajowej elicie "Motorowcy" spędzili z przerwami łącznie dziewięć sezonów, ostatni w 1992 roku. Na zasłużonym obiekcie nie brakowało także wielu udanych potyczek na niższych poziomach ligowych, meczów Pucharu Polski (występy w ćwierćfinałach w 1979 i 1982 r.), czy nawet nieistniejącego już Pucharu Intertoto (przeciwko duńskiemu Lyngby BK, niemieckiemu MSV Duisburg oraz szwajcarskiemu FC Luzern). Rekord frekwencji na futbolowym spotkaniu padł przy Zygmuntowskich w 1983 roku, gdy okazałe zwycięstwo 4:0 nad Resovią oklaskiwało z trybun około 30 tysięcy kibiców.

- Ludzie siedzieli i oglądali ten mecz nawet na masztach i dachach okolicznych budynków, które nie były przysłonięte drzewami. Dwie bramki strzelili wtedy Mirosław Car i Andrzej Pop. To był wspaniały sukces i kolejny awans do elity. Marzę o tym, by w najbliższej przyszłości wygenerowały się pokolenia ekstraklasowych kibiców na Arenie Lublin. Mocno w to wierzę, ale jak pokazuje historia bieżącego sezonu musimy jeszcze co najmniej kilka lat na to poczekać. Matematyka mówi nam, że nawet awansując rok po roku, powrót do tamtych sukcesów nie będzie szybki - przyznaje Przemysław Ziemiński.

- Na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich zawsze świetnie roznosił się doping, bo tu jest bardzo dobra akustyka - zauważa Konrad Nowak, który grał w Motorze w latach 2004-2006, a ponownie broni jego barw od 2017 roku. - Klimat tego obiektu można było poczuć od razu. Będąc na płycie tutejszego boiska naprawdę słychać każdą rozmowę na trybunach, przez co czuło się, że ten stadion oddycha i zgromadzeni na nim kibice naprawdę oczekują dobrej gry i wielu bramek. Tutaj tworzyła się wielka historia Motoru. Przychodziłem na te mecze i po części marzyłem, by za jakiś czas wyjść na to boisko i strzelać bramki - dodaje kapitan żółto-biało-niebieskich.

Doświadczony piłkarz lubelskiej drużyny żałuje, że powrót do dawnego domu zakończył się blamażem z Chełmianką. - Liczyłem na to, że pokonamy Chełmiankę i awansujemy do finału, ale każdy wie jak to się skończyło. Oczekiwania prysły po meczu i pozostał wielki niedosyt oraz rozczarowanie. Wiem, że już na tym stadionie pewnie nie będzie kolejnych meczów piłkarskiego Motoru, bo są planowane jakieś przebudowy związane z drużyną żużlową, więc to był niestety był nasz pożegnalny w trochę kompromitujący sposób mecz - podsumowuje Konrad Nowak.

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Regionalny Puchar Polski. Motor Lublin i jego powrót na stare śmieci zakończony fiaskiem - Kurier Lubelski

Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto