Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na nic zdały się nerwy Borysa Kaczmarskiego

Tomasz Biaduń
Mało kto się spodziewał takiego rozstrzygnięcia. Na inaugurację nowego sezonu Lewart Lubartów uległ na własnym stadionie Lubliniance 0:1. O tym, że łatwo pójdzie, byli chyba przekonani sami gracze gospodarzy, którzy ...

Mało kto się spodziewał takiego rozstrzygnięcia. Na inaugurację nowego sezonu Lewart Lubartów uległ na własnym stadionie Lubliniance 0:1.

O tym, że łatwo pójdzie, byli chyba przekonani sami gracze gospodarzy, którzy mecz rozpoczęli wyjątkowo niemrawo, nie kwapiąc się do zbyt wielkiego wysiłku. Zostali za to bardzo szybko skarceni. Już w 8. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i małym zamieszaniu w polu karnym, prowadzenie dla gości uzyskał Tomasz Martyniak.

Po straconej bramce lubartowianie trochę żwawiej ruszyli do ofensywy. Co prawda, z ich ataków pozycyjnych nic nie wynikało, jednak stałe fragmenty gry były już zupełnie inną bajką. Gdy do piłki ustawionej po faulu (na jednym z zawodników Lewartu) lub w narożniku boiska podchodził Borys Kaczmarski, drżała cała ławka rezerwowych gości z trenerem Zbigniewem Grzesiakiem na czele.

Miejscowi bardzo skutecznie egzekwowali zarówno wolne, jak i rożne, raz po raz będąc o krok od strzelenia gola Marcinowi Zapałowi. Inna sprawa, że golkiper Lublinianki popełniał sporo prostych błędów, mijając się często z piłką i dopuszczając tym samym do groźnych sytuacji. Na jego szczęście nieskutecznością razili napastnicy miejscowych albo z opresji ratowali go obrońcy ekipy z Wieniawy. Brylował w tym Rafał Krupski, który świetnie czyścił przedpole oraz wyprowadzał groźne kontry.

W pierwszej połowie trochę niewidoczny był najlepszy strzelec lublinian Grzegorz Góral. Snajper obudził się na szczęście po zmianie stron i często uprzykrzał życie defensorom Lewartu, kilkukrotnie nękając Michała Wilkołka groźnymi strzałami.

Lubartowianie, nie mogąc za bardzo znaleźć sposobu na przyjezdnych, grali bardzo ostro. Pierwszą ofiarą takiego stylu był Mateusz Bartyzel, który z wybitym barkiem musiał opuścić boisko już na samym początku spotkania.

Lublinianie do końca prezentowali mądrą piłkę. Nie pozwolili Lewartowi na stworzenie ani jednej klarownej sytuacji. Nieporadnością swoich kolegów był mocno poirytowany Kaczmarski, który najpierw głośno ich skrytykował, a potem wściekły udał się w samotności do szatni.


Lewart Lubartów – Lublinianka 0:1 (0:1)

Bramka: Martyniak 8
Lewart: Wilkołek – Jezior (84 Urbaś), Dajek (52 M. Wawruch), Maleszyk, Pszczoła – Serwin, Pożak (81 Korzeniowski), Mitura, Łukasiewicz (61 Mitaszka) – Latek, Kaczmarski. Trener: Arkadiusz Smolarz.
Lublinianka: Zapał – Krupski, Łysek, Nogas (80 Chmielnicki), Kursa – Borowski, Wieczorek, Bartyzel (7 Ł. Sobiech), Sebastianiuk – Martyniak (73 Oszast), Góral. Trener: Zbigniew Grzesiak.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na nic zdały się nerwy Borysa Kaczmarskiego - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto