FLCŻ w 2009 r. powołał do życia Artur Kawa, lubelski biznesmen. Rok później radni zgodzili się wydzierżawić jej 6,5 hektara terenów u zbiegu ulic Krężnickiej i Żeglarskiej. Marina miała powstać do końca listopada 2014 r. Koszt był szacowany wstępnie na 4 mln zł. W czerwcu 2013 r. okazało się, że na inwestycję potrzeba jednak 12 mln zł. Takimi pieniędzmi fundacja nie dysponowała. Po pomoc wyciągnęła rękę do ratusza. Prezydent Lublina Krzysztof Żuk był gotów zasilić inwestycję kwotą 8 mln zł. Ale ostatecznie, pod naciskiem radnych, wycofał się z tego.
W październiku 2013 r. fundacja przestała płacić czynsz za dzierżawę terenów nad zalewem. Obecnie zaległości wynoszą około 100 tys. zł. Ale to nie koniec zobowiązań. MOSiR może domagać się od FLCŻ także 5 mln zł kary za niewybudowanie mariny. Nie jest jednak tajemnicą, że pieniądze trudno będzie wyegzekwować, bo kasa fundacji świeci pustkami. - Analizujemy, jak rozwiązać ten problem - mówi Miłosz Bednarczyk, rzecznik prasowy MOSiR "Bystrzyca".
Sytuacja nie musi jednak oznaczać końca marzeń o nowoczesnej marinie nad zalewem. Inwestycję ma realizować MOSiR, o ile uda się pozyskać na ten cel pieniądze z Unii Europejskiej. Miasto planuje też przejąć od FLCŻ dokumentację techniczną niewybudowanego centrum żeglarskiego. Prezydent Żuk zapowiadał w grudniu, że inwestycja może być już gotowa w 2016 r.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?