Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chór Aleksandrowa śpiewał, grał i tańczył w Lublinie (Relacja za akredytację)

Redakcja
Jeden z najsłynniejszych męskich chórów świata z wielkim powodzeniem wystąpił z jedynym swym koncertem w Lublinie w hali Globus.
Recenzja powstała w ramach akcji "Relacja za akredytację". Dziękujemy!

Za kilka dni, 12 października, Akademicki Zespół Pieśni i Tańca Armii Rosyjskiej, zwany potocznie od nazwiska swego założyciela „Chórem Aleksandrowa”, będzie świętował 83. rocznicę powstania. Uroczystość ta będzie miała miejsce w trakcie obecnego, kolejnego już tourne po Polsce zespołu, który powołany został do życia i kierowany był przez pierwsze 18 lat przez twórcę hymnu państwowego Związku Radzieckiego, Aleksandra Aleksandrowa, a następnie w ciągu kolejnych 43 lat przez jego syna Borysa. Lublin, jako pierwsze polskie miasto, przyjął i entuzjastycznie oklaskiwał artystów, znanych i szanowanych w ponad 40 krajach na wszystkich kontynentach.

Chór Aleksandrowa z początkowych 12 osób rozrósł się obecnie do ponad 250 artystów, z których ponad 130 przyjechało na październikowe występy nad Wisłę. Artyści rosyjscy będą przebywali w Polsce prawie 4 tygodnie, w ciągu których dadzą aż 22 koncerty. A wszystko odbywać się będzie, jak w Lublinie, pod nadzorem dyrektora zespołu Leonida Małajewa, pod batutą dyrygenta Igora Rajewskiego oraz pod kierownictwem wokalnym Jurija Uchowa.

Dwugodzinny koncert Zespół Pieśni i Tańca Armii Rosyjskiej rozpoczęła patetyczna, podniosła pieśń z okresu II wojny światowej „Święta wojna” [«Священная война»], z którą na ustach radzieccy żołnierze, maszerując przez Plac Czerwony, udawali się w 1941 roku prosto na front. Majestatyczne crescendo przeplatane aksamitnym diminuendo powodowały, że ciarki przebiegały po ciele słuchaczy. Następnie artyści w zielonych mundurach wykonali tak znane szlagiery, jak: „Serce” [«Сердце»], „Trojka” [«Тройка»] i śpiewany też przez Czesława Niemena „Kałakolczik” [«Колокольчик»].

Do czerwoności rozgrzali publiczność tancerze, którzy po raz pierwszy zaprezentowali zupełnie nowe mistrzowskie wykonanie przetworzonego choreograficznie „Tańca z szablami” do muzyki ormiańskiego kompozytora Arama Chaczaturiana. Ale to była jedynie przygrywka do porwania za serca lubelskich melomanów. Z ust śpiewaków popłynęła bowiem pieśń „Długą drogą” [«Дорогой длинною»], zaliczana do 100 najpopularniejszych rosyjskich szlagierów, która w polskojęzycznej wersji, wykonywanej przez Halinę Kunicką, nosi tytuł „To były piękne dni”.

Po krótkim przerywniku emocjonalnym w postaci znanej oraz lubianej również i u nas ukraińskiej pieśni ludowej „Rozprzęgajcie, chłopcy, konie” [«Распрягайте, хлопцы, коней»], publiczność rzęsistymi brawami przyjęła wykonaną po polsku piosenkę „Róża czerwono, biało kwitnie bez” z filmu Tadeusza Chmielewskiego „Jak rozpętałem II wojnę światową”, po której wysłuchała następnie sentymentalną, nastrojową melodię „Żegnaj przyjacielu” [«Прощай товарищ»].

Wirtuozerstwem gry na rosyjskim ludowym instrumencie – bałałajce - popisał się jeden z solistów orkiestry, któremu przy wykonywaniu ognistego „Czardasza” dyskretnie towarzyszyły bajany, banjo oraz mandoliny i harmonie. Orkiestrowe wykonanie „Lotu trzmiela” Mikołaja Rimskiego-Korsakowa, podobnie jak i „Galopu” Johanna Straussa, połączone było z aktorskim wręcz operowaniem batutą przez sędziwego (jak na artystę), ale niezwykle dziarsko poruszającego się po scenie dyrygenta.

Wokaliści – trzej tenorzy – oczarowali słuchaczy wiązankami włoskich i hiszpańskich melodii, wykonywanych w oryginalnych wariantach językowych. Pieśń neapolitańska „O sole mio” czy arie z „Traviaty” Giuseppe Verdiego sprawiły, że publiczność nuciła je wraz z wykonawcami. Ale oklaskom nie było końca, gdy z ust solistów popłynęły po polsku nasze „Sokoły” oraz „Czerwone maki na Monte Cassino”.

Podobnie stało się ze słynną piosenką „Brunetki, blondynki”, wykonywaną ongiś przez niezapomnianego Jana Kiepurę. Tak właśnie ułożony program Chóru Aleksandrowa, kiedy zgromadzona w określonym kraju publiczność może posłuchać kilku pozycji ze swego narodowego dorobku kulturalnego, wykonywanego przez rosyjskich mistrzów wokalu scenicznego, zawsze jest witany z dużym entuzjazmem. Nie inaczej było więc i w Lublinie.

Pewien niedosyt pozostał jedynie wtenczas, gdy konferansjer poinformował, że choć goście mają w swym repertuarze utwór specjalnie skomponowany dla Papieża Jana Pawła II, to jednak nie zaprezentują go. Jeszcze za życia naszego wielkiego rodaka przyjechali z nim do Rzymu, ale na prośbę kardynała Stanisława Dziwisza, bojącego się, że wzruszenie, spowodowane słuchaniem tego utworu, mogłoby nawet zabić słabego już wtenczas Papieża, moskwianie nie zdecydowali się na jego zaprezentowanie dostojnemu Gospodarzowi Watykanu. Lublinianie więc również nie usłyszeli tej melodii.

Popisy solistów i solistek w intermediach przeplatane były występami grup tanecznych. Nowe aranżacje znanych tańców ludowych, bajecznie kolorowe stroje i iście akrobatyczne ewolucje tancerzy i tancerek jeszcze bardziej zjednywały sobie widzów, a ręce same składały się do oklasków. Kilkakrotnie publiczność nagradzała artystów owacjami na stojąco.

Nie inaczej było też wtedy, gdy na scenę weszła, a właściwie wbiegła najmłodsza solistka, 7-letnia Lika, przepięknie wykonując popularną „Katiuszę” [«Катюша»]. Wielu widzom łzy cisnęły się do oczu i nawet nie starali się skryć wzruszenia. W podobnym stanie psychicznym był również sędziwy dyrygent zespołu, dla którego śliczniutka i niezwykle czysto śpiewająca Lika, mogłaby być nawet prawnuczką.

Finał koncertu - to powszechnie znana i lubiana „Kalinka” [«Калинка»]. Na scenę wyszli wtenczas wszyscy artyści – śpiewacy, tancerze, chórzyści i wspólnie wykonali tę jakże charakterystyczną dla rosyjskiej kultury piosenkę, w takt gromkich oklasków stojącej i śpiewającej wraz z Rosjanami publiczności. I wtenczas zdarzyło się coś prawie niemożliwego. Chór Aleksandrowa, który z zasady prawie nigdy nie wykonuje niczego na bis, tym razem odstąpił od reguły i dla lubelskich słuchaczy zaśpiewał raz jeszcze.

Szkoda, że koncert tak znakomitych artystów, którzy niecodziennie przecież goszczą w naszym mieście, nie został właściwie rozreklamowany. Stosunkowo dużo wolnych miejsc widać było na widowni. Na brak w Lublinie - mieście, które kandydowało do miana Europejskiej Stolicy Kultury, właściwych „medialnych nośników reklamowych” narzekał publicznie Piotr Skulski, organizator trasy koncertowej Zespołu Pieśni i Tańca Armii Rosyjskiej po Polsce. Ale ci, którzy przyszli do Globusa, nie żałowali ani czasu, ani wydanych na bilety pieniędzy, gdyż uczestniczyli w wielkim wydarzeniu artystycznym. A następna okazja nadarzy się nie wcześniej niż za rok.

PS. Jutro opublikuję wywiad z jednym z solistów Chóru Aleksandrowa, z którym rozmawiałem nie tylko na tematy artystyczne…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto